Ołówek w bożej dłoni
- Napisane przez Dorota Suder
- Skomentuj jako pierwszy!
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę

Szczerze wypowiedziane dobre słowo zawiera w sobie magię, jest pokarmem dla duszy pod warunkiem, że dzielimy się tym co mamy najcenniejsze w sercu, czyli naszymi pozytywnymi uczuciami i emocjami!
Dzisiaj będzie mowa o dobrym słowie jak również o pewnej kobiecie, która swą postawą wywarła na mnie duże wrażenie i choć odeszła już do domu Pana Jej postawa wciąż budzi mój szacunek i uznanie.
Dzielenie się dobrym słowem nic nie kosztuje, a raz wypowiedziane pozostaje w naszej pamięci na długi czas. Czasem jedynie co możemy ofiarować drugiemu człowiekowi to właśnie dobre słowo otulone troską o niego tak by nie czuł się samotny i odrzucony. I tak ścieżka mych słownych przemyśleń doprowadziła mnie do postaci Matki Teresy, która mimo zewnętrznej delikatności, niemalże kruchości posiadała ogromną siłę ducha, pokorę i bardzo pojemne serce. Sama o sobie napisała, że: "Jestem tylko ołówkiem w ręce Boga".
Była świadoma jakże trudne, ryzykowne i odpowiedzialną misję powierzył Jej umiłowany niebiański Ojciec, które pragnęła wykonać zgodnie z Jego wolą. Indie to kraj o dwóch obliczach, tym przepełnionym bogactwem, które kontrastuje z ubóstwem, brakiem nadziei, odtrąceniem i skazaniem na niebyt. Właśnie tych najbardziej chorych i potrzebujących opieki, miłości, ciepła i schronienia gdyż skazani byli na życie na ulicy, Matka Teresa ratowała przenosząc ich do stworzonych przez siebie i siostry Misjonarki Miłości, domów. Pragnęła by ci ciężko chorzy ludzie dla których często nie było ratunku, odchodzili w miejscu w którym czuć miłość, gdzie nie są sami, a od tej pory ich rodziną stały się siostry, które z największą troską, empatią i delikatnością o nich dbały, cierpliwie ich karmiły także dobrym, krzepiącym słowem, trzymały za rękę i subtelnie ocierały krople potu z ich wymęczonych i utrudzonych twarzy, a czasem łez wzruszenia i wdzięczności.
Matka Teresa i Jej załoga docierała wszędzie tam, gdzie mogli być porzuceni, a gdzie nikt się nie ośmielił pójść, sprawdzić i zareagować. Dla tej kobiety w białym sari zdobionym niebieską lamówką każdy człowiek był ważny, był bratem i nie mogła pozostawić go bez pomocy, nawet jeśli miałaby być to opieka krótkoterminowa, to pragnęła w ostatnich chwilach życie tej osoby być blisko niej. Myślę, że dzięki Niej wielu ludzi odchodziło szczęśliwych z dłonią splecioną z ich wybawczynią przez którą przesyłane było ciepło miłości płynące do serc, czyli miejsc, gdzie rodzą się piękne uczucia!
Drodzy i Szanowni Czytelnicy, witam serdecznie! Bardzo uprzejmie proszę o wsparcie duchowe w mej walce o upragniony powrót do zdrowia. Dzięki światłu Waszych serc zyskam siły by się nie poddawać i nadal kontynuować mą działalność twórczą by tym samym ofiarowywać nadzieję, pokrzepienie i otuchę.
Najserdeczniej dziękuję i otulam wdzięczną pamięcią!
Dorota Suder
dodaj swój komentarz lub napisz do autora