Historia Thais
- Napisane przez Dorota Suder
- Skomentuj jako pierwszy!
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę

Ma historia rozpoczęła się właśnie od tej wspaniałej dwuletniej dziewczynki, która pokazała swym życiem co to jest prawdziwa miłość. Mimo, że choroba postąpiła wobec niej nader okrutnie i niesprawiedliwie, cieszyła się tym co jej pozostało, nie było widać po niej zniecierpliwienia, niezadowolenia, lecz próbowała jak najlepiej wykorzystać czas jej dany.
Thais mimo tak młodego wieku dała piękną lekcję życia, a wiele osób, które miały przyjemność ją spotkać, nauczyła wielkiej miłości istnienia, choć było ono okupione wielkim cierpieniem i słabością. Nie mogła chodzić, a siedzenie także sprawiało jej trudność, ale nie poddawała się i zawsze pragnęła być razem z rodziną przy wspólnym stole, choćby tylko po to by poczuć i chłonąć całym sercem atmosferę więzi i miłości.
Zapraszani do domu koledzy Gasparda, najpierw chętnie odwiedzali pokój Thais, czasem to właśnie tutaj urządzano zabawę by i ona mogła na swój sposób w niej uczestniczyć. Dziewczynka była przez wszystkich kochana, a jej piękna twarz i duże oczy przemawiały i zastępowały utraconą zdolność mówienia. Każda cząstka Thais wyrażała jej pragnienia, zadowolenie lub smutek, ważne było nauczyć się jej mowy ciała tak by obie strony mogły stworzyć nową formę komunikacji. Dziecko było objęte domową opieką hospicyjną dzięki której miało zapewnioną w każdej chwili profesjonalną pomoc, gdyż stan Thais potrafił nagle się gwałtownie pogorszyć, pojawiały się problemy z sercem, z oddychaniem, które trzeba monitorować i leczyć. Siła i chęć życia dziecka była tak ogromna, że z naprawdę krytycznych sytuacji wychodziła tak jakby problem nigdy nie istniał.
Myślę, że moc na wciąż nierówną walkę z chorobą otrzymywała od najbliższej rodziny i dużego grona przyjaciół, którzy zawsze byli gotowi do pomocy i nigdy nie zawiedli. Thais lubi przebywać wśród ludzi, a najmilszym dla niej momentem jest mycie jej miodowych włosów, suszenie kiedy ciepły wiatr rozwiewa je na poduszce, oraz ich czesanie i zaplatanie w warkocze lub kucyki. Dziecko żyje całą sobą tu i teraz i mimo, że się samodzielnie nie porusza, potrafi bawić się w chowanego z mamą, odwracając główkę to w jedną to w przeciwną stronę tak jakby wtedy była niewidzialna. Jej mama udaje, że wytrwale ją szuka, a ona zanosi się perlistym śmiechem! To są błogosławione chwile w których dziecko nie czuje się zdominowane przez chorobę, wciąż choć na moment może o niej zapomnieć i poczuć szczęście!
Przyjaciel rodziny o imieniu Bertrand, z zawodu artysta malarz, pragnął by Thais została uwieczniona na obrazie. Stworzone po kilku godzinach pracy dzieło, wiernie oddaje to co w Thais najpiękniejsze, ją samą i jej wnętrze. W malowaniu jest ta dogodność, że można przedstawić postać bez całego otoczenia na które w przypadku Thais składała się niezbędna aparatura, rurki, przewody. Artysta trafnie to pominął i pokazał dziecko niczym nie ograniczone, od niczego nie uzależnione, wolne, spokojne, kochające i kochane!
Drodzy i Szanowni Czytelnicy, witam serdecznie! Bardzo uprzejmie proszę o wsparcie duchowe w mej walce o upragniony powrót do zdrowia. Dzięki światłu Waszych serc zyskam siły by się nie poddawać i nadal kontynuować mą działalność twórczą by tym samym ofiarowywać nadzieję, pokrzepienie i otuchę.
Najserdeczniej dziękuję i otulam wdzięczną pamięcią!
Dorota Suder
dodaj swój komentarz lub napisz do autora